Reklama

Niedziela Przemyska

W 500-lecie konsekracji Kolegiaty Trójcy Przenajświętszej

Szacowna świątynia Krosna (1)

Niedziela przemyska 51/2012, str. 1, 5

[ TEMATY ]

Kościół

Krosno

Archiwum parafii

Kolegiata pw. Trójcy Przenajświętszej w Krośnie

Kolegiata pw. Trójcy Przenajświętszej w Krośnie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niewiele jest w archidiecezji przemyskiej kościołów, które mogą poszczycić się tak długą i bogatą historią jak kolegiata w Krośnie, której 500-lecie konsekracji (powtórnej) obchodzone było uroczyście 5 grudnia br. z udziałem abp. Józefa Michalika.

Reklama

Szacowna świątynia wzniesiona została w tym prastarym polskim grodzie, przynależnym w pierwszej połowie XIII stulecia do księstwa krakowskiego, zaś w roku 1282 wchodzącym w skład małopolskich posiadłości biskupstwa lubuskiego, już w drugiej połowie XIV stulecia. Sama parafia w Krośnie jest dużo starsza, gdyż powstała może jeszcze w epoce biskupów lubuskich. Jej egzystencja została ustabilizowana między 1342 a 1348 r., z chwilą lokacji miasta na prawie niemieckim przez króla Kazimierza Wielkiego, który nadał jej stałe uposażenie. W latach 60. XIV stulecia Krosno zostało przez króla obwarowane. W tamtym czasie szybko rozwijające się gospodarczo miasto było równocześnie prężnym ośrodkiem kościelnym, zamieszkałym praktycznie wyłącznie przez katolików. Tam też biskup przemyski Eryk z Winsen (1377-91) urządził dla siebie drugą poza Przemyślem rezydencję (obecnie muzeum) z kaplicą Krzyża Świętego, w której jego sukcesor, biskup Maciej, uposażył przed 1408 r. stałego kapelana. Dwór ten przez kilka stuleci dawał bezpieczne schronienie kolejnym biskupom, zwłaszcza w niespokojnych czasach (w roku 1626 bp Achacy Grochowski ofiarował go przemyskiej kapitule katedralnej).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Od czasu lokacji miasta na prawie niemieckim przez króla Kazimierza Wielkiego wzrastała w szybkim tempie liczba jego mieszkańców i w związku z tym pojawiła się potrzeba budowy nowej świątyni parafialnej, gdyż dotychczasowa (może był to kościół św. Wojciecha za Wisłokiem?) okazała się za mała, by pomieścić parafian, a do tego nie odpowiadała rosnącym aspiracjom mieszczaństwa krośnieńskiego. Fundatorem nowego murowanego kościoła, jak zgodnie informują najstarsze wizytacje biskupie diecezji przemyskiej, był król Kazimierz Wielki - władca, który „zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną”. Budowa gotyckiej świątyni prowadzona była zapewne jednocześnie ze wznoszeniem murów obronnych miasta kosztem skarbu królewskiego. Finalizacja prac miała miejsce prawdopodobnie już po śmierci Kazimierza Wielkiego (zm. 1370), na początku lat 70. XIV wieku. Okazała, monumentalna budowla wykonana z czerwonej cegły została po wyposażeniu uroczyście konsekrowana i dedykowana Trójcy Przenajświętszej oraz świętym Apostołom Szymonowi i Judzie. Znane nam źródła historyczne niestety nie utrwaliły nazwiska biskupa konsekratora oraz daty i okoliczności tego wielkiego wydarzenia. Domyślać się jedynie możemy, że dokonał tego aktu biskup kijowski Jakub (1371 - ok. 1378), goszczący przejazdem w Krośnie, o którym skądinąd wiadomo, że nadał odpusty miejscowemu Bractwu Literackiemu.

Reklama

Gotycka fara krośnieńska już po oddaniu do użytku była w następnych stuleciach kilkakrotnie rozbudowywana i restaurowana. W XV wieku doszły sukcesywnie kaplice boczne. I tak przy południowej ścianie świątyni wzniesiona została istniejąca do dziś kaplica zwana wpierw „niemiecką” zaś od połowy XVII wieku Matki Bożej Szkaplerznej, natomiast przy północnej ścianie kaplica św. Anny („polska”) oraz kaplica św. Wojciecha. W okresie staropolskim kościół Trójcy Świętej tętnił życiem, gdyż w nim koncentrowało się duszpasterstwo i życie religijne rozległej parafii, w której skład wchodziło niemal do naszych czasów miasto z przedmieściami i 4 okoliczne wioski (Białobrzegi, Głowienka, Krościenko Niżne i Suchodół). Należy odnotować, że jego gospodarzem od 1391 r. z nadania króla Władysława Jagiełły była kapituła katedralna przemyska. Od tej pory, aż do roku 1666, jeden z kanoników przemyskich pełnił na miejscu funkcję proboszcza.

Fara krośnieńska, ukryta od czasów Kazimierza Wielkiego za potężnymi basztami i murami obronnymi okalającymi miasto, strzeżona była od niszczycielskich skutków najazdów nieprzyjacielskich, jednakże nie zabezpieczało to jej od pożarów, jakie w okresie staropolskim kilkakrotnie trawiły Krosno. Odbudowa świątyni ze zniszczeń była w każdym przypadku kosztowna, zaś zgromadzenie środków na ten cel przychodziło (podobnie jak i dzisiaj) z wielkim trudem. Po jednym z takich groźnych pożarów z roku 1460, ówczesny proboszcz ks. Mikołaj z Czelatyc wystarał się w Rzymie o przywileje odpustowe dla osób nawiedzających kościół w celach dewocyjnych i wspierających go materialnie, ażeby tym szybciej sfinalizować prace. Taki dokument odpustowy dla fary krośnieńskiej wydał w Rzymie 20 kwietnia 1473 r. biskup Ostii kard. Gulielmus. Jednakowoż, pomimo sięgnięcia po nadzwyczajne środki, odbudowa kościoła ciągnęła się jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Nie zdołał jej dokończyć ks. Marcin Łysy z Krakowa, doktor Pisma Świętego, a zarazem kanonik przemyski, który był proboszczem w Krośnie w latach 1486-1507. Dokonał tego dopiero ks. Stefan Łochowski kanonik przemyski, który objął probostwo krośnieńskie po śmierci poprzednika w roku 1507 i już z powodzeniem dopilnował odbudowy. W połowie 1512 r. świątynia była już w pełni odrestaurowana i wyposażona, w związku z czym można było przystąpić do jej konsekracji. Ten sakralny obrzęd należał do kompetencji biskupów. W tamtym czasie pasterzem diecezji przemyskiej był bp Maciej Drzewicki (1504-13) kanclerz koronny, który z racji pełnionego urzędu przebywał na co dzień przy boku króla Zygmunta I (Starego). Biskup zaproszony na tę okazję wyjechał konno z Krakowa, w otoczeniu orszaku dworzan w piątek, 27 sierpnia 1512 r. i bezpośrednio udał się do Krosna, gdzie jego protegowany wikariusz generalny ks. Stefan Łochowski był proboszczem. Na miejsce dotarł w poniedziałek 30 sierpnia. Informacje o pobycie biskupa w Krośnie i o samej konsekracji kościoła są nader skąpe. Przypuszczać możemy, że tygodniowa wizyta w mieście tak dostojnego gościa, jednego z najwyższych dostojników państwowych, przebiegała zgodnie z obowiązującymi wówczas zwyczajami. W barwnej ceremonii przywitania pasterza u bram miasta przez miejscowych oficjeli i proboszcza ks. Łochowskiego, jaka miała miejsce w poniedziałek 30 sierpnia 1512 r., brali tłumnie udział parafianie - mieszkańcy miasta i okolicznych wiosek, a także odziani w barwne stroje członkowie miejscowych cechów i bractw religijnych z własnymi znakami i sztandarami, okoliczna szlachta zaludniająca licznie w tamtych czasach ziemię sanocką oraz księża diecezjalni i zakonni posługujący w kościołach miasta. Pasterz podczas kilkudniowego pobytu w Krośnie zatrzymał się zapewne w starym dworze biskupów przemyskich, który służył jeszcze jego poprzednikowi, bp. Erykowi z Winsen (1377-91). W tym czasie przyjmował audiencje, rozstrzygał różne sprawy bieżące, związane z funkcjonowaniem parafii, jak też nawiedzał miejscowe i okoliczne świątynie.

cdn.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Finał konkursu

Niedziela przemyska 20/2023, str. II

[ TEMATY ]

Krosno

Księża Michalici, Krosno

Wręczenie nagród

Wręczenie nagród

W Zespole Szkół Naftowo-Gazowniczych im. Ignacego Łukasiewicza odbył się finał 23. Regionalnej Olimpiady Wiedzy o Wielkich Polakach.

W tym roku jej bohaterem był Ignacy Łukasiewicz (1822-82), farmaceuta, wynalazca lampy naftowej, twórca polskiego przemysłu naftowego, mocno związany z regionem krośnieńskim, w szczególności z miejscowością Bóbrka. To postać ambitna, o wielu zainteresowaniach. Dlatego dla uczestników olimpiady wielkim wyzwaniem było poznanie człowieka wybitnego, który może być przykładem wytrwałości w dążeniu do celu i ciągłego rozwoju.
CZYTAJ DALEJ

Św. Hieronim - „princeps exegetarum”, czyli „książę egzegetów”

Niedziela warszawska 40/2003

„Księciem egzegetów” św. Hieronim został nazwany w jednym z dokumentów kościelnych (encyklika Benedykta XV, „Spiritus Paraclitus”). W tym samym dokumencie określa się św. Hieronima także mianem „męża szczególnie katolickiego”, „niezwykłego znawcy Bożego prawa”, „nauczyciela dobrych obyczajów”, „wielkiego doktora”, „świętego doktora” itp.

Św. Hieronim urodził się ok. roku 345, w miasteczku Strydonie położonym niedaleko dzisiejszej Lubliany, stolicy Słowenii. Pierwsze nauki pobierał w rodzinnym Strydonie, a na specjalistyczne studia z retoryki udał się do Rzymu, gdzie też, już jako dojrzewający młodzieniec, przyjął chrzest św., zrywając tym samym z nieco swobodniejszym stylem dotychczasowego życia. Następnie przez kilka lat był urzędnikiem państwowym w Trewirze, ważnym środowisku politycznym ówczesnego cesarstwa. Wrócił jednak niebawem w swoje rodzinne strony, dokładnie do Akwilei, gdzie wstąpił do tamtejszej wspólnoty kapłańskiej - choć sam jeszcze nie został kapłanem - którą kierował biskup Chromacjusz. Tam też usłyszał pewnego razu, co prawda we śnie tylko, bardzo bolesny dla niego zarzut, że ciągle jeszcze „bardziej niż chrześcijaninem jest cycermianem”, co stanowiło aluzję do nieustannego rozczytywania się w pismach autorów pogańskich, a zwłaszcza w traktatach retorycznych i mowach Cycerona. Wziąwszy sobie do serca ten bolesny wyrzut, udał się do pewnej pustelni na Bliski Wschód, dokładnie w okolice dzisiejszego Aleppo w Syrii. Tam właśnie postanowił zapoznać się dokładniej z Pismem Świętym i w tym celu rozpoczął mozolne, wiele razy porzucane i na nowo podejmowane, uczenie się języka hebrajskiego. Wtedy też, jak się wydaje, mając już lat ponad trzydzieści, przyjął święcenia kapłańskie. Ale już po kilku latach znalazł się w Konstantynopolu, gdzie miał okazję słuchać kazań Grzegorza z Nazjanzu i zapoznawać się dokładniej z pismami Orygenesa, którego wiele homilii przełożył z greki na łacinę. Na lata 380-385 przypada pobyt i bardzo ożywiona działalność Hieronima w Rzymie, gdzie prowadził coś w rodzaju duszpasterstwa środowisk inteligencko-twórczych, nawiązując przy tym bardzo serdeczne stosunki z ówczesnym papieżem Damazym, którego stał się nawet osobistym sekretarzem. To właśnie Damazy nie tylko zachęcał Hieronima do poświęcenia się całkowicie pracy nad Biblią, lecz formalnie nakazał mu poprawić starołacińskie tłumaczenie Biblii (Itala). Właśnie ze względu na tę zażyłość z papieżem ikonografia czasów późniejszych ukazuje tego uczonego męża z kapeluszem kardynalskim na głowie lub w ręku, co jest oczywistym anachronizmem, jako że godność kardynała pojawi się w Kościele dopiero około IX w. Po śmierci papieża Damazego Hieronim, uwikławszy się w różne spory z duchowieństwem rzymskim, był zmuszony opuścić Wieczne Miasto. Niektórzy bibliografowie świętego uważają, że u podstaw tych konfliktów znajdowały się niezrealizowane nadzieje Hieronima, że zostanie następcą papieża Damazego. Rzekomo rozczarowany i rozgoryczony Hieronim postanowił opuścić Rzym raz na zawsze. Udał się do Ziemi Świętej, dokładnie w okolice Betlejem, gdzie pozostał do końca swego, pełnego umartwień życia. Jest zazwyczaj pokazywany na obrazkach z wielkim kamieniem, którym uderza się w piersi - oddając się już wyłącznie pracy nad tłumaczeniem i wyjaśnianiem Pisma Świętego, choć na ten czas przypada również powstanie wielu jego pism polemicznych, zwalczających błędy Orygenesa i Pelagiusza. Zwolennicy tego ostatniego zagrażali nawet życiu Hieronima, napadając na miejsce jego zamieszkania, skąd jednak udało mu się zbiec we właściwym czasie. Mimo iż w Ziemi Świętej prowadził Hieronim życie na wpół pustelnicze, to jednak jego głos dawał się słyszeć od czasu do czasu aż na zachodnich krańcach Europy. Jeden z ówczesnych Ojców Kościoła powiedział nawet: „Cały zachód czeka na głowę mnicha z Betlejem, jak suche runo na rosę niebieską” (Paweł Orozjusz). Mamy więc do czynienia z życiem niezwykle bogatym, a dla Kościoła szczególnie pożytecznym właśnie przez prace nad Pismem Świętym. Hieronimowe tłumaczenia Biblii, zwane inaczej Wulgatą, zyskało sobie tak powszechne uznanie, że Sobór Trydencki uznał je za urzędowy tekst Pisma Świętego całego Kościoła. I tak było aż do czasu Soboru Watykańskiego II, który zezwolił na posługiwanie się, zwłaszcza w liturgii, narodowo-nowożytnymi przekładami Pisma Świętego. Proces poprawiania Wulgaty, zapoczątkowany jeszcze na polecenie papieża Piusa X, zakończono pod koniec ubiegłego stulecia. Owocem tych żmudnych prac, prowadzonych głównie przez benedyktynów z opactwa św. Hieronima w Rzymie, jest tak zwana Neo-Wulgata. W dokumentach papieskich, tych, które są jeszcze redagowane po łacinie, Pismo Święte cytuje się właśnie według tłumaczenia Neo-Wulgaty. Jako człowiek odznaczał się Hieronim temperamentem żywym, żeby nie powiedzieć cholerycznym. Jego wypowiedzi, nawet w dyskusjach z przyjaciółmi, były gwałtowne i bardzo niewybredne w słownictwie, którym się posługiwał. Istnieje nawet, nie wiadomo czy do końca historyczna, opowieść o tym, że papież Aleksander III, zapoznając się dokładnie z historią życia i działalnością pisarską Hieronima, poczuł się tą gwałtownością jego charakteru aż zgorszony i postanowił usunąć go z katalogu mężów uważanych za świętych. Rzekomo miały Hieronima uratować przekazy dotyczące umartwionego stylu jego życia, a zwłaszcza ów wspomniany już kamień. Podobno Papież wypowiedział wówczas wielce znaczące zdanie: „Ne lapis iste!” (żeby nie ten kamień). Nie należy Hieronim jednak do szczególnie popularnych świętych. W Rzymie są tylko dwa kościoły pod jego wezwaniem. „W Polsce - pisze ks. W. Zaleski, nasz biograf świętych Pańskich - imię Hieronim należy do rzadziej spotykanych. Nie ma też w Polsce kościołów ani kaplic wystawionych ku swojej czci”. To ostatnie zdanie wymaga już jednak korekty. Od roku 2002 w diecezji warszawsko-praskiej istnieje parafia pod wezwaniem św. Hieronima.
CZYTAJ DALEJ

Ciepło kurtki, ciepło serca – o dawaniu i dzieleniu się w czasie zimy

2025-09-30 20:44

[ TEMATY ]

ciepło kurtki

ciepło serca

dawanie

dzielenie się

czas zimy

Materiał sponsora

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich

Zima to czas, w którym szczególnie odczuwamy potrzebę ciepła. Grube kurtki, szaliki i rękawiczki stają się codziennymi towarzyszami drogi, chroniąc nas przed mrozem i zimnym wiatrem. Kurtka zimowa nie jest tylko elementem garderoby – to symbol troski o siebie i swoich bliskich. W chrześcijańskim spojrzeniu możemy dostrzec w niej również przypomnienie o tym, że każdy człowiek potrzebuje ochrony, zarówno fizycznej, jak i duchowej. Tak jak dbamy o ciepło ciała, tak też powinniśmy troszczyć się o ciepło serca i relację z Bogiem.

Ewangelia przypomina nam słowa Jezusa: „Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie” (Mt 25,36). Ten fragment uświadamia nam, że każdy dar, nawet tak prosty jak ciepłe ubranie, ma ogromną wartość w oczach Boga. Dając komuś kurtkę, której już nie nosimy, albo kupując nową dla potrzebującego, nie przekazujemy jedynie tkaniny i zamka błyskawicznego. Przekazujemy ciepło, nadzieję i poczucie godności. W tym sensie kurtka zimowa staje się nie tylko odzieżą, ale także narzędziem budowania wspólnoty i praktycznym świadectwem miłości bliźniego. To właśnie w takich gestach realizujemy chrześcijańskie powołanie do troski o słabszych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję