Reklama

Podwarszawskie Betlejem

Na świat przyszło tutaj ponad pół tysiąca dzieci, których matki nie miały dachu nad głową.
W okresie Bożego Narodzenia Dom Samotnej Matki w Chyliczkach apeluje o wsparcie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy przeżywamy narodzenie Dzieciątka Jezus, jeszcze bardziej przekonuję się, jak wielkim darem jest życie każdego poczętego dziecka - mówi s. Lidia Świder, która od 10 lat posługuje w Archidiecezjalnym Domu Samotnej Matki im. Teresy Strzembosz w Chyliczkach. W tym wyjątkowym miejscu Boże Narodzenie obchodzone jest podobnie jak w wielu polskich rodzinach. Jest choinka, śpiewnie kolęd, opłatek, życzenia i wigilijna wieczerza, po której przychodzi z prezentami św. Mikołaj. Mogłoby się wydawać, że w sielankowej atmosferze matkom i maleńkim dzieciom niczego nie brakuje. Nic bardziej mylnego.
Archidiecezjalny ośrodek dla samotnych matek jest bowiem tylko namiastką domu rodzinnego, którego te kobiety z różnych względów nie mają. - Szczególnie w te świąteczne dni chcemy ofiarować im jak najwięcej ciepła. Wiemy bowiem, że tego, co najważniejsze, dać im nie możemy - podkreślają Siostry Matki Bożej Miłosierdzia, które od 1988 r. opiekują się samotnymi matkami.

Oaza bezpieczeństwa

Reklama

Ciężarne oraz matki z kilkumiesięcznymi niemowlętami od ponad 50 lat znajdują przystań w domu, który założyła Teresa Strzembosz. Od tamtego czasu Chyliczki stały się symbolem troski warszawskiego Kościoła zarówno o życie poczęte, jak i o już narodzone dzieci. W domu, prowadzonym przez Siostry Matki Bożej Miłosierdzia, matki mają zapewniony nocleg, wyżywienie, pomoc opiekuńczą, psychologiczną oraz duchową.
Przyczyn osamotnionego macierzyństwa jest bardzo wiele. Kobiety uciekają przed swymi mężami, partnerami, ojcami. Robią to ze strachu, ze wstydu albo ze zwyczajnej bezradności i ubóstwa. Trafiają tu zarówno nastolatki, jak i panie po trzydziestce. Wszystkie łączy podstawowa macierzyńska potrzeba: chcą urodzić zdrowe dziecko i szczególnie w pierwszych tygodniach życia dać mu poczucie bezpieczeństwa, troski i miłości. To jest bowiem emocjonalny kapitał, który pozostaje na całe życie. W tym trudnym i zarazem pięknym okresie życia matki i ich dzieci najbardziej potrzebują spokoju, ciepła i bezpieczeństwa. Czyli tego, czego nie mogą znaleźć w swoim rodzinnym domu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ojciec go nie chce

Reklama

Od kilu miesięcy jedną z mieszkanek domu jest Teresa Nowak. Kobieta opowiada o swoim losie bez zbędnego użalania się nad sobą. Podkreśla, że ma nadzieję na lepszą przyszłość. - Gdy patrzę na mojego Bartusia, muszę być dobrej myśli. On jest teraz moim szczęściem i nadzieją - mówiąc wskazuje na roześmianą buzię siedmiomiesięcznego dziecka.
Podczas naszej rozmowy zadbane niemowlę badawczym wzrokiem przygląda się każdej napotkanej rzeczy. Jest śliczne, radosne, zdrowe, energiczne i bardzo ciekawe świata. Tym trudniej uwierzyć, jak można być ojcem, który nie chce go nawet zobaczyć. - Niestety, prawda jest brutalna. Nasz „tatuś” żyje sobie wygodnie, a my musimy tułać się po świecie i prosić siostry o pomoc - opowiada samotna matka.
Teresa Nowak po skończonych studiach w Lublinie przyjechała do stolicy. W Warszawie kobieta bardzo dobrze sobie radziła. Miała dobrą pracę biurową i godziwe zarobki. - Nawet bank pozytywnie ocenił moją zdolność kredytową na kupno mieszkania - mówi. Jej życie diametralnie zmieniło się, gdy zaszła w ciążę. Musiała odejść z pracy, pozostając prawie bez środków do życia. Aż w końcu trafiła pod matczyną opiekę sióstr z Chyliczek.
Mimo wielu trudności młoda matka nie załamuje rąk. Wie, że teraz najważniejsze jest dobro dziecka i o nie będzie walczyć. Dlatego też już wniosła sprawę do sądu o alimenty oraz stara się o uzyskanie mieszkania komunalnego. - Wszytko jest na dobrej drodze. Gdy będę miała jakieś cztery kąty, małym zajmie się moja mama, a ja będę mogła wrócić do pracy - mówi z optymizmem.

Coraz więcej studentek

Pani Nowak jest wykształconą kobietą, która bez większych problemów powinna się usamodzielnić. - Potrzebuje tylko doraźnej pomocy, bo chwilowo podwinęła się jej noga. Dobrze wie, czego chce, i z powodzeniem dąży do tego celu - ocenia s. Lidia.
Siostry z Domu Samotnej Matki mogłyby sobie życzyć więcej podopiecznych, które tak dobrze rokują na przyszłość. Jednak inne historie samotnych matek są często o wiele bardziej tragiczne. Jako przykład podają sytuację, w jakiej znalazła się 15-letnia dziewczyna, która nie miała ukończonego nawet gimnazjum. Specjalnie dla niej zorganizowano nauczanie domowe. Dzięki temu w Chyliczkach szczęśliwie urodziła dziecko i skończyła gimnazjum. - Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Jednak nie wiem, jak sobie dalej poradzi - mówi s. Lidia.
Takich przypadków, kiedy zarówno dziewczyna, jak i ojciec są nieletni, siostry znają bardzo wiele. Gdy tylko ciąża zaczyna być widoczna, uciekają z domu i szukają schronienia. Wiele z nich pochodzi z rodzin patologicznych i nie może liczyć na żadne wsparcie najbliższych.
Siostra Lidia zauważyła, że w ostatnich latach do domu trafia coraz więcej studentek. Scenariusz, jaki ułożyło im życie, prawie za każdym razem jest podobny. Na początku wyjeżdżają z małych miejscowości na studia do dużego miasta. Poza rodzinnymi stronami puszczają hamulce obyczajowe i pojawia się ciąża. W efekcie wstydzą się albo boją wrócić do domu i trafiają do Chyliczek.

Konieczny remont

W ciągu ponad 50-letniej historii chyliczkowskiego domu na świat przyszło ok. 500 dzieci. Jeszcze więcej matek znalazło w nim schronienie i wsparcie w trudnych dla siebie sytuacjach. W dwupiętrowym budynku znajduje się 16 miejsc dla kobiet od 7. miesiąca ciąży oraz 10 miejsc dla matek z dziećmi do pierwszego roku życia. - Nie trzymamy się sztywno tych reguł. Staramy się pomóc każdej potrzebującej kobiecie - podkreśla ks. Tadeusz Bożełko, archidiecezjalny duszpasterz rodzin oraz dyrektor Domu Samotnej Matki. Z drugiej strony kobiety muszą sobie zdawać sprawę z tego, że pomoc jest tylko czasowa i doraźna. Zbyt długi pobyt i permanentna opieka mogłyby pogłębić brak życiowej zaradności.
Gdy w 1958 r. Teresa Strzembosz otworzyła ośrodek dla samotnych matek, na posesji w Chyliczkach stał jedynie niewielki domek, w którym wcześniej była karczma. Obecny dwupiętrowy budynek został wybudowany na początku lat 80.
- Po prawie 30 latach wymagał gruntownego remontu - podkreśla ks. Bożełko. Udało się już zmienić instalacje centralnego ogrzewania, naprawić dach oraz ocieplić cały budynek. Dzięki nowej elewacji niegdyś ponury, szary dom dziś wygląda elegancko i schludnie. - Chociaż przedsięwzięcie okazało się kosztowne, to jednak w ciągu kilku lat wszystko powinno się zwrócić. Teraz będziemy znacznie mniej płacić za ogrzewanie, które pustoszyło nasz budżet - wyjaśnia ksiądz dyrektor.
Obecnie są planowane prace remontowe we wnętrzu budynku. Na korytarzach, w pokojach oraz w łazienkach nie zmieniło się prawie nic od początku lat 80. Na podłogach wciąż królują płytki PCW, na ścianach stara boazeria, a w łazienkach szare płytki. - Do tej pory wszystkie remonty polegały jedynie na powierzchownym malowaniu ścian oraz na likwidowaniu drobnych usterek - tłumaczy s. Lidia.
Najważniejszy jest remont łazienek, a raczej dużych tzw. węzłów sanitarnych. Na piętrze jest bowiem po jednej łazience, w której znajduje się kilka toalet, pryszniców, umywalek itd. Po blisko 30 latach eksploatacji ich stan pozostawia wiele do życzenia. Ze ścian i podłogi odklejają się płytki. - Choć naprawiamy wszystkie awarie na bieżąco, to jednak zdajemy sobie sprawę, że dalsze łatanie dziur już nie wystarczy. Konieczny jest remont, do którego zostaliśmy zobligowani przez sanepid - podkreśla ks. Bożełko.
Dyrektor oraz siostry marzą o remoncie, który zostałby przeprowadzony według współczesnych standardów. - Mamy już nawet gotowy projekt - pokazuje ks. Bożełko. Widać na nim łazienki zaprojektowane tak jak w szpitalach położniczych. Ich każdy element dostosowany jest do potrzeb kobiet ciężarnych oraz do opieki nad niemowlętami. - Jednak to wszystko kosztuje, a nasze środki są już na wyczerpaniu. Dlatego też zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli z prośbą o wsparcie - dodaje.
Pamiętajmy, że ponad 2000 lat temu Maryja z Józefem szukali bezpiecznego miejsca w Betlejem, gdzie mógłby narodzić się Syn Boży. Wówczas zabrakło dla Nich miejsca w gospodzie. Dziś możemy sprawić, że takiego miejsca nie zabraknie. Pomagając możemy odnaleźć Dzieciątko Jezus w każdym dziecku potrzebującym pomocy.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Coraz więcej pielgrzymów na szlaku św. Jakuba

2025-07-11 17:10

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

szlak św. Jakuba

pielgrzymi

Vatican Media

Camino de Santiago bije rekordy. Coraz więcej pielgrzymów

Camino de Santiago bije rekordy. Coraz więcej pielgrzymów

Liczba pielgrzymów wędrujących do Santiago de Compostela rośnie z roku na rok. Według biura pielgrzyma Oficina de Acogida al Peregrino, w 2025 roku trasę może ukończyć aż 570 tysięcy osób — to o 14 procent więcej niż w rekordowym 2024 roku - podaje Catholic Herald.

Jak pisze Catholic Herald, Camino de Santiago przeżywa prawdziwy renesans. W 2024 roku pielgrzymkę ukończyły 499 242 osoby — o 12 procent więcej niż rok wcześniej. Dla porównania, w 2000 roku szlak przeszło jedynie 55 004 pielgrzymów. Jeśli prognozy na 2025 rok się sprawdzą, liczba pielgrzymów będzie ponad dziesięciokrotnie wyższa niż ćwierć wieku temu.
CZYTAJ DALEJ

Liczba ludności Unii Europejskiej przekroczyła rekordowe 450 mln. Powód? Migranci

2025-07-12 11:17

[ TEMATY ]

społeczeństwo

Unia Europejska

hobbitfoot/fotolia.com

Imigracja do Unii Europejskiej spowodowała w zeszłym roku wzrost liczby ludności UE do rekordowych 450,4 mln – wynika z najnowszych danych Eurostatu.

Od 2012 r. w Unii umiera co roku więcej osób, niż się rodzi, wobec czego „wzrost liczby ludności można w znacznej mierze przypisać nasilonym ruchom migracyjnym po pandemii Covid-19” – ocenił Eurostat, które dane zacytował w piątek portal Euronews.
CZYTAJ DALEJ

Bp Jacek Kiciński CMF: - Módlmy się o kapłanów kochających Boga, Kościół i ludzi

2025-07-12 11:37

ks. Łukasz Romańczuk

Po raz czwarty w Miliczu odbywa się Pielgrzymka Margaretek i Dwunastek. To pielgrzymka osób, które każdego dnia modlą się za kapłanów oraz o wierne i święte powołania do życia kapłańskiego zakonnego i misyjnego.

Pielgrzymka rozpoczęła się od adoracji Najświętszego Sakramentu oraz modlitwy różańcowej prowadzonej przez ks. Waldemara Kocendę, proboszcza parafii Narodzenia NMP w Miękini oraz koordynatora Margaretek w Archidiecezji Wrocławskiej. Z racji deszczowej pogody tym razem pielgrzymi nie zgromadzili się na placu kościelnym i przy ołtarzu polowym, ale w kościele św. Anny. Eucharystii przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF, a w słowie wprowadzenia ks. Waldemar Kocenda, witając wszystkich obecnych oracz uczestników pielgrzymki powiedział: Ufamy, że nasza wspólna modlitwa przyczyni się do wielkiego dzieła, które zawiera się w słowach: “Proście Pana żniwa, żeby posłał robotników na swoje żniwo”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję