Reklama

Wojenna zawierucha

Wojny - kto znosi ich trud?

Niedziela toruńska 35/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Byliśmy mieszkańcami Starych Święcian pod Wilnem. Mój ojciec pełnił wówczas funkcję burmistrza miasta, liczyło ono 9 tys. mieszkańców. Miałam 2 braci, była też z nami babcia. Po najeździe Rosjan, 17 września 1939 r., na wschodnie tereny Polski ojciec został zaaresztowany. Do domu już nie wrócił. Zaaresztowano także braci - uczniów liceum, na szczęście oni wrócili na Boże Narodzenie. Powód aresztowania brzmiał: Byli „wrogami narodu”. Na Wielkanoc 1940 r., gdy w kościele zaintonowano pieśń „Wesoły nam dziś dzień nastał”, wszyscy zebrani płakali.
Dzień wywózki, 13 kwietnia, przeżyliśmy tragicznie, podobnie jak wielu wywiezionych już wcześniej, 10 lutego. Mama wyjechała tego dnia na wieś, aby zakupić żywność. Zostaliśmy z 70-letnią babcią. O godzinie drugiej w nocy ostry łomot do drzwi wyrwał nas ze snu. Mieliśmy zapakować jakieś rzeczy i wyjść z domu. Braliśmy co wpadło nam przypadkowo w ręce. Jakie kryteria wyboru mogły mieć dzieci i zrozpaczona babcia? Miałam wówczas 12 lat, a bracia - 16 i 17 lat. Na pobliskiej stacji, w pociągu, czekaliśmy na wywózkę. Wkrótce dołączyła do nas mama. Transport ludzi w warunkach, które są już znane z wielu relacji i literatury, trwał 14 dni. Wysadzono nas w północnym Kazachstanie, w stepie, w posiołku Pisarewka. Dachu nad głową udzieliła nam wdowa, Ukrainka, wywieziona tak jak my, ale wcześniej, bo w 1933 r. Kwietniowe słońce dawało już trochę ciepła i stopniowo tajał śnieg. Studnia była w stepie, oddalona od nas o 2 km. Po roku wyjechaliśmy do miasteczka Bułaszewo, tam bracia i mama pracowali w „elewatorstroj”, budując tor kolejowy. Ja z babcią natomiast zostawałam w domu. Życie było bardzo trudne. W lutym 1942 r. bracia zgłosili się do tworzonego przez gen. Andersa Wojska Polskiego. Dla nas z kolei powstała szansa na wyjazd do Persji. Musieliśmy przejść „woszobojke”. Pociąg był zatłoczony i z dużym trudem dotarliśmy do Aszchabatu. Do Persji dostaliśmy się nie przez Morze Kaspijskie, statkiem, ale lądem, na wozach i jak tylko było możliwe. Babcia zmarła w Teheranie, jak tysiące Polaków.
W Teheranie mama wstąpiła do wojska, a ja zostałam przyjęta do junaczek. Potem szkołę przeniesiono do Nazaretu, w Palestynie, tam powstała Szkoła Młodszych Ochotniczek (SMO), która była pod opieką Wojska Polskiego. Żołnierze oddawali na nasz cel część żołdu. W tej szkole byłam przez 3 lata i tam zdałam maturę. Moi bracia walczyli pod Monte Cassino i przeszli całą kampanię włoską. Rok 1946 to wyjazd do Anglii razem z wojskiem, pociągiem, przez Włochy, Szwajcarię i Francję. Był to ostatni wojskowy polski transport. Początkowo w Anglii zamieszkałyśmy z mamą w obozie wojskowym pod Liverpoolem, a następnie w obozie Foxley, pod Hereford. Naszym codziennym ubraniem były nadal mundury wojskowe. Warunki bytowe nie były najlepsze. Był początek 1947 r. i nietypowo, jak na klimat tego kraju, przez 3 miesiące leżał śnieg, baraki były zasypane. W naszych barakach wojskowych było bardzo zimno. Jednak mnie i mamie poszczęściło się, bo zostałyśmy wzięte do pomocy w kuchni, do pobliskiego majątku, zamku lorda Astley. Był to bardzo dobry czas życia. Tam właśnie poznałam mego męża Antoniego Freyer. Przed wojną był oficerem w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Podhalańskich i walczył we Francji, następnie pod Narwikiem. W Kanadzie przeszedł kurs nawigatora i będąc w angielskim lotnictwie latał na bombowcach. Brał udział także w lotach specjalnych podczas trwania powstania warszawskiego. Baza była w Brindisi we Włoszech. Jak wiadomo, loty te odbywały się bez szans na lądowanie - powrót był tej samej nocy do bazy. Zginęło wówczas 50% pilotów. Gdy mąż wyszedł z wojska, odbył kursy zawodowe organizowane przez Anglików dla polskich żołnierzy. Zamieszkaliśmy w Leicester, w środkowej Anglii. Mam syna Henryka i córkę Alicję. Dzieci, chodząc do szkół angielskich, w soboty chodziły do polskiej szkoły zorganizowanej przez Stowarzyszenie Polskich Kombatantów. Po nauce w zasadniczych szkołach angielskich ukończyły wyższe studia. Mój mąż już nie żyje. Teraz cieszę się sukcesami wnuków.

Panią Stefanię, z domu Hulewicz, poznałam po Mszy św. w Abergavenny w Walii. Pomimo swoich 81 lat jest pogodnie nastawiona do życia. Być może właśnie optymizm pozwolił jej na przeżycie tak wielu trudnych sytuacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: 5. Ogólnopolska Pielgrzymka Kobiet

2024-05-19 18:32

[ TEMATY ]

Jasna Góra

kobieta

Jasna Góra/Facebook

Do kształtowania chrześcijańskiego feminizmu w świecie - „by swoją kobiecą inność, wyjątkowość podkreślać i nią żyć” zachęcał na Jasnej Górze uczestniczki 5. Ogólnopolskiej Pielgrzymki Kobiet bp Artur Ważny z Sosnowca. Spotkanie odbyło się w uroczystość Zesłania Ducha Świętego i było czasem uczenia się ufności Bogu. Przebiegało pod hasłem: „Pójdę ufna za Tobą” a jedną z „bohaterek” spotkania była św. s. Faustyna Kowalska, którą przybliżyła s. Gaudia Skass ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

Mszy św. w kaplicy Matki Bożej przewodniczył bp Artur Ważny, sosnowiecki biskup diecezjalny. W homilii zachęcał do przyjaźni z Duchem Świętym, by tak jak w życiu Maryi, stawał się On reżyserem i naszego życia, tym, który chce nas prowadzić, pokazać pomysł Boga na nasze życie. A jedną z wielu Jego ról jest odszukiwanie i odnajdowanie nas dla Boga, co szczególnie ukazuje Jezus w przypowieściach o odnalezionym synu marnotrawnym, odnalezionej owcy i odnalezionej drachmie. Bp Ważny przypomniał, że w kobiecie, która szukała i odnalazła zgubioną drachmę, Ojcowie Kościoła widzieli właśnie Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Matko w Studziannej na krześle siedząca, módl się za nami...

2024-05-19 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Adobe Stock

Cudowny Obraz został 18 sierpnia 1968 r. ukoronowany papieskimi koronami przez Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego Prymasa Polski, oraz Ks. Kard. Karola Wojtyłę i Ks. Bpa Piotra Gołębiowskiego, Administratora Diecezji Sandomierskiej. W tym czasie wizerunek zaczął być nazywany obrazem Matki Bożej Świętorodzinnej.

Rozważanie 20

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś o Jacku Zielińskim: artysta tej miary stawał przed Bogiem i śpiewał o Bogu

2024-05-20 13:06

[ TEMATY ]

Skaldowie

Kard. Grzegorz Ryś

PAP/Łukasz Gągulski

Dziś odbyły się uroczystości pogrzebowe Jacka Zielińskiego ze Skaldów. Homilię wygłosił kard. Grzegorz Ryś. „O bardzo trudnych rzeczach potraficie śpiewać w sposób prosty. To wielkość Skaldów, że o wielkich rzeczach w sposób bardzo prosty potraficie mówić” – mówił zwracając się do biorących udział we Mszy św. artystów. Zdaniem kardynała Skaldowie, odkąd istnieją, czyli blisko 60 lat, potrafią poprzez swoją twórczość rozmawiać z ludźmi, dlatego, że sami potrafią ich słuchać.

Prezydent RP odznaczył pośmiertnie Jacka Zielińskiego ze Skaldów Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla kultury polskiej. Wyróżnienie z rąk Andrzeja Dudy odebrał syn muzyka Bogumił Zieliński podczas uroczystości pogrzebowych w poniedziałek w Krakowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję