Reklama

Rządzić znaczy służyć

Niedziela przemyska 49/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z nowo wybranym prezydentem Przemyśla Robertem Chomą, rozmawia Krzysztof Fil

KRZYSZTOF FIL: - Hasło "Rządzić znaczy służyć" było myślą przewodnią Pana kampanii wyborczej. Co to znaczy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

ROBERT CHOMA: - Aby właściwie pojmować każdą sprawowaną funkcję, każde wykonywane zadanie w czasie i miejscu, w którym się aktualnie jest, należy traktować je jako obowiązek, nie tylko jako obowiązek pracy, ale realizację pewnego systemu wartości i katalogu zasad. W przypadku sprawowania funkcji publicznych rozumiem to jako rolę służebną wobec tych, którzy dokonali wyboru. Służebna, a więc nie rządzenie z pozycji siły czy dominacji wynikającej z piastowanego stanowiska i możliwości jakie stwarza, ale pewnej roli do wypełnienia, która musi być oparta na służebnym charakterze podejmowanych działań.

- Służba kojarzy się nade wszystko z misyjnością, ideą pomocy i upodmiotowienia człowieka, rządzenie zaś polega również na podejmowaniu niepopularnych decyzji w imię jakiejś strategii, która często jest dla ludzi niezrozumiała, bywa też nieefektywna. Jak więc pogodzić jedno z drugim, przekonać ludzi, wzbudzić ufność?

Reklama

- Jeżeli sprawowanie urzędu czy pełnienie określonej funkcji potraktować jako służbę to będą z niej wynikały pewne zadania i priorytety. Należy podporządkować im wszystko, co będzie związane z ich realizacją, w tym decyzje niepopularne i trudne, od których przecież się nie ucieknie. Najważniejsze by być przekonanym o słuszności. Przekonanie to nie może jednak wypływać wyłącznie z osobistego, indywidualnego przeświadczenia o tym, że właśnie ja mam rację, lecz musi być wypadkową zbiorowej mądrości i autorytetu ludzi, z którymi chcę współpracować. To powinno gwarantować, że w każdym zakresie działań podmiotem będzie społeczeństwo Przemyśla. Dla niego właśnie, a nie dla indywidualnych osób, grup społecznych czy partykularnych interesów, dzień po dniu systematyczną pracą chcę zmierzać w kierunku dobra wspólnego. Idąc tą drogą nie mogę bazować na przeświadczeniu o własnej nieomylności ani ocierać się o doktrynę makiawelizmu, wedle której cel uświęca środki, lecz oprzeć się przede wszystkim o Dekalog i katalog wartości. W tym kontekście decyzje miłe czy popularne tchną populizmem i demagogią. Unikałem takich akcentów w kampanii wyborczej wiedząc, że spotykając się z ludźmi, w pracy urzędu, wreszcie w kontaktach z instytucjami podległymi prezydentowi nie będę akceptował łatwizny, lecz oczekiwał postaw i sprawowania określonych funkcji w inny sposób niż do tej pory. Jakich bym jednak decyzji nie podjął wszystkie one muszą być podporządkowane celowi nadrzędnemu, by lepiej i efektywniej służyć naszemu społeczeństwu.

- Czy zamierza Pan wykorzystać potencjał tych wyborców, którzy oddali głos na innych kandydatów. Jeżeli tak, to w jaki sposób?

Reklama

- Nie chcę dzielić. Jestem przedstawicielem prawicy i uważam, że grzechem zaniechania byłoby niewykorzystanie kapitału, który jest w ludziach. Z jednej strony w tych, którzy z woli wyborców zostali wybrani, z drugiej również i tych, co mieli inne preferencje wyborcze lub nie oddali głosów. Należałoby zadać pytanie dlaczego? Może zniechęceni są do władzy w ogóle, nie wierzą w jej skuteczność lub nie chcą angażować się w obecnie obowiązujące prawo wyborcze. Tym wszystkim należy pokazać, że można sprawować władzę inaczej, że można zamiast dzielić łączyć, a jednocząc środowiska i grupy społeczne można pracować dla wspólnego dobra. Chcę zaproponować radzie włączenie do jej prac przedstawicieli opozycji, myślę o powołaniu ciał społecznych jak rada ds. kultury, nauki i oświaty, rada ds. rozwoju miasta złożona z przedstawicieli szkół wyższych, przedsiębiorców, grup zawodowych. Tworzyć będę struktury kolegialne i doradcze bez względu na proweniencje polityczne. Chcę odwołać się do całego społeczeństwa Przemyśla, by jednoczyć różne środowiska w celu podejmowania optymalnych decyzji dla rozwoju miasta. W tym zakresie kolorystyka nie ma żadnego znaczenia. Pragnę by Przemyśl był miastem wyrazistym, a mieszkańcy mogli być dumni z faktu, że tu żyją.

- Przywołam autorytet metropolity przemyskiego abp. Józefa Michalika, który wielokrotnie akcentował potrzebę kierowania się w działaniach publicznych etyką i moralnością. Przed prezydentem miasta stoją trudne zadania i może się zdarzyć, że rzeczywistość nie będzie zgodna z deklaracją. Co zamierza Pan robić, by głoszone treści przystawały do formy?

Reklama

- Uważam, że angażowanie się w politykę, na przykład uczestnictwo w wyborach, jest obowiązkiem katolika, bo polityka nie jest złem. Złem jest zła polityka. Rzecz w tym, by odrzucić to, co zniechęca i przeszkadza, aby w dzień po wyborach nie okazało się, że kończą się deklaracje, a zaczynają dominować układy i zależności, które wiążą ręce i w efekcie wypaczają przyjęty model działania. Stoi przede mną wielka odpowiedzialność, by nie dać się uwikłać w zależności z jednej strony, a z drugiej inspirować współpracę i dbać o dobre relacje między prezydentem a radą po to, by wszyscy, którzy deklarowali wolę pracy dla dobra miasta i mieszkańców mieli okazję wypełnić słowa treścią. Zakładam, że wszystkim, którzy weszli do rady miasta w równym stopniu zależy na jego rozwoju. Różnice mogą dotyczyć tylko wyboru drogi do tego samego celu. By być wiarygodnym będę postępował wedle pewnych zasad, które chcę zobrazować cytatem z tomu Rozmowy z Bogiem:
... Widziałeś jak wznosił się ten imponujący gmach? Stworzyła go potęga rzeczy drobnych.
Tak samo jak obraz maluje się kolejnymi pociągnięciami pędzla, książkę pisze się strona po stronie z cierpliwą miłością, a lina zdolna udźwignąć wielkie ciężary spleciona jest z wielkiej ilości cienkich linek...".
Chciałem uświadomić, że można osiągnąć cel cierpliwą i konsekwentną pracą. Należy bardzo się starać i dzień po dniu kroczyć taką właśnie drogą. Innej drogi nie ma. Swoją postawą należy dawać przykład bo tego wymaga uczciwość i zobowiązanie w stosunku do wyborcy.

- By dać przykład, by pokazać drogę, urząd nie może być hermetyczny, powinien się otworzyć, nawiązać dialog. W jaki sposób?

- Chcę zastosować kilka mechanizmów, które pokażą na zewnątrz i upublicznią działalność. Wiąże się to ze zmianą funkcjonowania urzędu, który ma spełniać służebną rolę wobec społeczeństwa. Już zapowiedziałem organizowanie otwartych spotkań z mieszkańcami Przemyśla w Domu Katolickim "Roma", chcę stworzyć stałą linię internetową i telefon dla społeczeństwa. Zamierzam uczytelnić wszystkie procedury, między innymi przetargi czy politykę kadrową, tak by oczywiście w ramach obowiązującego prawa wszystko robić jawnie. Ideą moją jest by ta otwartość nie miała charakteru propagandy, lecz była rzetelnym obrazem pracy urzędu i prezydenta.

- Pełnienie funkcji publicznej to oprócz realizacji przyjętych zadań również budowa własnego wizerunku. O jaki wizerunek zadba Robert Choma, prezydent miasta Przemyśla?

Reklama

- Niedawno podczas kazania w mojej parafii ksiądz zacytował Senekę, który powiedział "by zawsze być sobą, nie robić niczego dla opinii nawet jeżeli ona jest zła, byleśmy tylko zasługiwali na lepszą". Chciałbym aby mój wizerunek, w tej chwili jeszcze powierzchowny, być może skażony pewnymi stereotypami, okazał się na koniec kadencji wizerunkiem prezydenta, który był blisko mieszkańców i dostrzegał ich problemy. Nie administracyjne zarządzanie, lecz wypracowywanie mechanizmów, które pozwolą na rzeczywistą pomoc. Chciałbym być gospodarzem, który nie siedzi za biurkiem, lecz jest pośród ludzi bez względu na sympatie czy uprzedzenia w stosunku do mojej osoby. Docelowo, wykorzystując wszystkie środki, łącząc funkcje wypływające ze społecznej nauki Kościoła z kompetencjami, które otrzymał samorząd i z potencjałem lokalnym chcę doprowadzić do sytuacji, kiedy mieszkańcy będą dumni, że są z Przemyśla.

- W społeczeństwie rozbudzone zostały duże oczekiwania, że będzie inaczej, lepiej. Stoją przed Panem trudne zadania i wielka odpowiedzialność. Stąd też sprawowanie urzędu oprócz wielu innych cech wymaga odwagi. Czy jest coś czego Pan się boi, co budzi w Panu respekt?

Reklama

- Przede wszystkim respekt przed ludźmi, by ich nie zawieść. Nie będę robił nic dla poklasku i dla celów spektakularnych. Obawiam się, by rozbudzone nadzieje mieszkańców nie były z kategorii tych, które natychmiast mają się spełnić. Obawiam się pewnej niecierpliwości. Zawsze byłem zwolennikiem ewolucji w dochodzeniu do pewnych celów, dlatego wierzę, że otrzymam stosowny margines czasu. Jestem człowiekiem, który zawsze umiał się przyznać do popełnionych błędów. Nie zamierzam tkwić w przeświadczeniu, że na pewno mi się uda, że osiągnę sukces w pełnym zakresie, że dam radę. Tak nie uważam. Jednocześnie teraz nie pora się wahać i zatrzymywać w pół kroku. Trzeba konsekwentnie iść do przodu. W oparciu o kompetentnych i odpowiedzialnych współpracowników, wykorzystując wiedzę i doświadczenie ciał doradczych mam dużą szansę zrealizować założone cele. Nie jestem sam i to dodaje mi odwagi. Stoję twardo na ziemi i nie składam deklaracji na wyrost. Odwołując się do uniwersalnego systemu wartości, jakim jest Dekalog i mając ufność w Bogu wierzę, że uda mi się pokonać chwile trudne, które zapewne mnie nie ominą. Ale właśnie wtedy nie zniechęcenie i pesymizm, ale wola wykonania zadań, upór, konsekwencja i wreszcie optymizm będą moimi drogowskazmi.

- Kim w życiu prywatnym jest Robert Choma?

Przede wszystkim człowiekiem emocjonalnie związanym ze swoim miastem. Tu są moje korzenie, tu żyją moi rodzice, emerytowani nauczyciele, tu żyje moja rodzina i najcieplejsze wspomnienia. Mam 39 lat, żonę, która jest nauczycielką biologii w I LO oraz dwoje dzieci. Córka Justyna chodzi do 6 klasy, a syn Jędrzej do pierwszej. Skończyłem wydział prawa i administracji, aktualnie doktoryzuję się w warszawskim Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych z zakresu ekonomii pracy i polityki społecznej. Jestem domatorem, wolny czas najchętniej spędzam z rodziną. Lubimy aktywny wypoczynek, jeździmy na rowerach, konno i na nartach. Na życie spoglądam z rozsądkiem i jak przystało na katolika z optymizmem, który determinuje moje działania.

- Dziękuję za rozmowę i życzę, by dzięki Panu przestał po naszym mieście krążyć ponury mit o tym, że Przemyśl nigdy nie miał szczęścia do dobrego gospodarza.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świdnica. Zmarł ks. kan. Jan Mrowca - znamy datę pogrzebu

2025-09-12 17:13

[ TEMATY ]

Świebodzice

śmierć kapłana

kapłan diecezji świdnickiej

ks. Jan Mrowca

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. ka. Jan Mrowca (1946-2025)

Ks. ka. Jan Mrowca (1946-2025)

W 79. roku życia i 50. roku kapłaństwa, po długiej chorobie, zaopatrzony świętymi sakramentami, w piątek 12 września w godzinach popołudniowych odszedł do Domu Ojca ks. kan. Jan Mrowca.

O śmierci kapłana poinformowała Świdnicka Kuria Biskupia. - Powierzamy Zmarłego Kapłana Bożemu Miłosierdziu i modlitwom wiernych – napisano w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Kiedy troska o dusze staje się samowolą [Felieton]

2025-09-13 23:34

Karol Porwich/Niedziela

W piątkowe popołudnie opublikowany został list otwarty do abp. Józefa Kupnego autorstwa ks. Karla Stehlina FSSPX, przełożonego polskiego dystryktu. List, w którym możemy odnaleźć słowa stanowiące wyraz troski o „misję ratowania dusz” i niepodważalnej wierności tradycji. Zauważyć też można, że działanie Bractwa to nic innego jak heroizm wobec „upadającego Kościoła”. Kapłani Bractwa chcą chronić wiernych przed „zepsutymi rytami” po Soborze Watykańskim II. Brzmi heroicznie, dramatycznie wręcz. Tylko że… wierność w Kościele katolickim obejmuje nie tylko gorliwość o liturgię i nauczanie, ale również pełne posłuszeństwo papieżowi i biskupom.

W Liście padają słowa, że “Stolica Apostolska wydała wiele zarządzeń, które potwierdzają słuszność naszej misji od samego początku.” Podkreślony jest fakt, że papież Franciszek w liście apostolskim “Misericordia et misera” udzielił kapłanom Bractwa jurysdykcji do ważnego słuchania spowiedzi i rozgrzeszania. Jednak wkrada się w to pewna wybiórczość. Bo przecież w 12 punkcie czytamy: „Dla duszpasterskiego dobra wiernych, kierowanych wolą wyjścia naprzeciw ich potrzebom i zapewnienia im pewności co do możliwości otrzymania rozgrzeszenia, postanawiam z własnej decyzji udzielić wszystkim kapłanom Bractwa Św. Piusa X upoważnienia do ważnego i godziwego udzielania sakramentu pojednania.” Kluczowe są tutaj dwa elementy. Pierwszy to: dla duszpasterskiego dobra wiernych” – Papież Franciszek nie mówi, że czyni to jako „uznanie misji” Bractwa, lecz ze względu na dobro duchowe wiernych, którzy korzystają z ich posługi. Chodzi o to, by nie mieli wątpliwości co do ważności i godziwości sakramentu spowiedzi. Drugi: „udzielam upoważnienia” – papież nie stwierdza, że Bractwo ma je z mocy prawa czy własnej misji. Przeciwnie – uznaje, że takiego upoważnienia nie mieli i dlatego nadaje je swoją decyzją.To rozróżnienie jest istotne: papież działa z troski o wiernych, a nie jako potwierdzenie „kanonicznej misji” Bractwa. Właśnie dlatego Benedykt XVI pisał wcześniej, że „dopóki Bractwo nie ma statusu kanonicznego, jego duchowni nie pełnią żadnej posługi w sposób legalny”. Franciszek nie zmienił tego faktu, lecz zrobił wyjątek dla sakramentów: Pokuty i Pojednania oraz Małżeństwa, aby wierni nie żyli w niepewności co do sakramentów. Innymi słowy – to akt miłosierdzia wobec wiernych, a nie potwierdzenie misji Bractwa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję