Takich par jest wiele. Swoją przyszłość w małżeństwie chcą zbudować na nieżyciowym: Jakoś to będzie!
Cała naprzód
Nawet jeśli przeżyjemy narzeczeństwo na 100%, dokładając wszelkich starań do tego, żeby – na miarę swoich możliwości – wejść w małżeństwo doskonale przygotowanym, nie unikniemy kryzysów, które tak naprawdę są nieodłączną częścią życia i początkiem budowy czegoś wspanialszego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Często powtarzamy, że jednymi z najlepszych życzeń składanych nowożeńcom są właśnie życzenia kryzysu małżeńskiego. To szokuje, ale tylko tych, którzy myślą, że wystarczy opuścić port, wrzucić całą naprzód i wszystko będzie dobrze. W rejsie przez życie chodzi jednak o to, by nie tyle mieć odpowiednią liczbę szalup, co sprawne turbiny (z tą najważniejszą, a w zasadzie Najważniejszym na czele). By w czasie nieuchronnego zderzenia z górami przeszkód – w narzeczeństwie zupełnie niewidocznymi – pewnie zmienić kurs na... wzajemną miłość.
Biorę ciebie, ale...
Reklama
Czasami młodzi ludzie pytają: Skąd mam wiedzieć, że to jest osoba, z którą powinnam (powinienem występuje zdecydowanie rzadziej) spędzić życie? Zwykle odpowiadamy, że pierwszym kryterium jest to, czy chcesz z tą osobą spędzić życie. Dopiero następnym krokiem jest zadanie sobie pytania o to, czy rzeczywiście ta konkretna osoba nadaje się na kogoś, z kim można budować trwałą, nastawioną na ciągłe przebaczanie relację. Powyższe pytania celowo stawiamy w tej – na pozór pomylonej – kolejności, ponieważ wiele osób chciałoby położyć na szali i, z iście aptekarską dokładnością, odmierzyć wady i zalety przyszłego współmałżonka. Jak saper, który nie może się pomylić. Z wielkim smutkiem stwierdzamy, że współcześnie definicji miłości blisko do stwierdzenia: Kocham cię, ale...
Góry lodowe
Zdarza się, że w przygotowaniach do małżeństwa narzeczeni zaczynają budować osobliwego Titanica. Książki, konferencje, kolejne rekolekcje, spotkania z o. Szustakiem, ks. Pawlukiewiczem, Gomułeczkami. W głowie jedna myśl – jesteśmy siebie pewni, nasze małżeństwo będzie wyjątkowe, nam się uda. Dlaczego? Bo się przygotowaliśmy! I choć, co do zasady, nie widzimy w takich pragnieniach nic złego, to przyszli państwo młodzi na horyzoncie narzeczeństwa chcą widzieć wyłącznie piękne wierzchołki przekonania, że dadzą radę. Bo jak nie my, to kto!? Rzeczywistość warto jednak nazywać nieco bardziej złożoną, bo – dzisiaj, po prawie 5 latach wypełniania naszego powołania – jesteśmy przekonani, że przygotować się do małżeństwa to przede wszystkim rozwijać w sobie świadomość, że pod świetlistą bielą ślubnej sukni znajduje się ciążący bagaż doświadczeń codzienności, którego po prostu nie uniesiemy w pojedynkę.
Pod świetlistą bielą ślubnej sukni znajduje się ciążący bagaż doświadczeń codzienności, którego po prostu nie uniesiemy w pojedynkę.
Jesteśmy jak góry lodowe. Jeśli nie będziemy stale podejmować refleksji na temat tego, co znajduje się pod powierzchnią wody i kto jest naszą życiową Turbiną, o nasze niespełnione oczekiwania, niezrealizowane plany czy po prostu życiowe kryzysy może rozbić się nawet najbezpieczniejszy okręt świata.
Monika i Marcin Gomułkowie od kilku lat angażują się w promowanie rodzinnego życia i przygotowanie młodych ludzi do zawarcia związku małżeńskiego