Reklama

Niedziela Kielecka

Krzcięcice w historii aktorskiej rodziny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po lekturze tej książki zrozumiały staje się pomysł krzcięcickiego proboszcza ks. Edmunda Noconia, aby na lipcowy odpust do Krzcięcic - do pięknego kościoła św. Prokopa zaprosić znanego aktora Jana Kobuszewskiego. Dlaczego? Otóż mały Janek z najbliższymi - uchodźcami ze stolicy po Powstaniu Warszawskim kilka okupacyjnych miesięcy spędził w starej organistówce w Krzcięcicach. Chadzał na tajne komplety do pobliskich Słaboszowic, babrał się w miejscowym słynnym z „lepkości” błocie, gdy jego najstarsza siostra - lekarka leczyła całą okolicę, a młodsza - Hanka, przyszła malarka i mama aktora Wiktora Zborowskiego, jajka lub mąkę wymieniała na portrety...

O tym wszystkim, a także i o niedalekim Potoku czy Sędziszowie można przeczytać w uroczej, pełnej dyskretnego humoru książce Hanny Zborowskiej z Kobuszewskich pt. „Humor w genach”. Książka od typowych biografii różni się przede wszystkim odautorskim dystansem do rzeczywistości, którą narratorka traktuje z lekkim przymrużeniem oka, a może jeszcze bardziej - z sympatią. Nawet w czasach wojny, tułaczki czy okupacyjnego bytowania kątem w Krzcięcicach, których „nazwy nikt nie jest w stanie poprawnie wypowiedzieć”. Hanka Kobuszewska dotarła tam po wojennej tułaczce wiedząc, że najbliżsi schronili się gdzieś w pobliżu. Najpierw był przystanek Sędziszów w Radzie Głównej Opiekuńczej (jest i opis kościoła, cmentarza na górce, starego parku i stadek gęsi), bezskuteczne poszukiwania nazwiska Kobuszewskich na wszelkich listach, czekanie... „Siennik, prześcieradło, czysta, puchowa poduszka i dwa koce na podłodze w sędziszowskiej kancelarii RGO były tej nocy najlepszym hotelem na świecie” - pisze. Wreszcie wiadomość - wszyscy są Krzcięcicach w domu organisty! A zatem furką i błotnistą drogą w stronę Krzcięcic („kto nie widział krzcięcickiego błota, nie wie, co to jest błoto (…). Błoto w Krzcięcicach i w całej okolicy Sędziszowa jest błotem wspaniałym, imponującym, nad wyrazem grząskim i wsysającym każdy but”). I dalej: „Po prawej stronie drogi stał stary gotycki kościół...”, a 9-osobowa rodzina Kobuszewskich mieszkała w chacie dzielonej z organistą Gracą i jego rodziną oraz „księdzem zza Buga”. Siedziało się w tej chacie na kościelnych ławkach, a życie koncentrowało się w kuchni. Marysia - lekarka biegała po wszystkich okolicznych wsiach (noszących wtedy i wówczas „przedziwne nazwy” kojarzone z Męką Pańską: Boleścice, Słaboszowice, Męczennice Mroczne, Piołunka i in.) lecząc chorych. Narracja obfituje w zabawne (choć to przecież głód, wojna, strach i wszy) wspomnienia, jak to obie panny dzielą się jaśkiem, z którego schodzi w nocy powietrze i na komendę obracają się w łóżku, jak to na jedynej spalonej przy piecu spódnicy trzeba była naszyć jedyną dostępną, czyli „czerwoną” łatę. „Paradowałam z tą łatą raz na tyle, raz na przodzie, w zależności od kierunku marszu (...), a jeżeli miałam zrobić w tył zwrot - zręcznie przekręcałam spódnicę i wówczas łata przesuwała si naprzód. Czasami jednak zapominałam o tych manewrach i wprowadzałam w osłupienie różnych panów, w tym młodego wikarego - Kazia Naumana. Wikary był trzy miesiące po święceniach, więc duszę miał jeszcze świecką. Chętnie składał wizyty w naszej chacie, rozmawiał, dowcipkował. Szczególnie przy nim musiałam pilnować łaty, by całkowicie go nie zgorszyć. Bądź co bądź to ksiądz i w dodatku młody!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Okres krzcięcicki zapisał się także w historii rodziny z powodu kościelnego chóru, który powołano ad hoc i w którym śpiewały obie panny Kobuszewskie, wspaniałymi niezapomnianymi świętami Bożego Narodzenia, na które zaprosił proboszcz Mateja, i Sylwestrem u gościnnych państwa Graców, jedzonym na okrągło chrzanem, bo tylko tego było pod dostatkiem, oraz twardym wiejskim życiem zimą 1944 r. „Jedną z naszych rozmówczyń była pani Durkowa z córkami. Znałyśmy całą wieś. W Krzcięcicach i okolicy panował naturalny, miły zwyczaj wzajemnego pozdrawiania się w polu czy w drodze” - uważali uciekinierzy z Warszawy.

24 stycznia zaczęli stopniowo opuszczać gościnne Krzcięcice i z trudem wędrować ku zburzonej, umęczonej stolicy. I o tym jest właśnie ta książka, także i o szczenięcych latach w Bródnie, figlach i powojennych losach autorki. Nie tylko o Krzcięcicach i okolicach Sędziszowa. Mnie jednak ujął ten lokalny epizod, gdyż także uważam Krzcięcice za urocze miejsce.

Hanna Zborowska z Kobuszewskich, „Humor w genach”, wyd. Kowalska/Stiasny, 2002, s. 371.

2013-07-04 11:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Religia nie rządzi się prawami rynku

Niedziela bielsko-żywiecka 6/2013, str. 1

[ TEMATY ]

odpust

Msza św.

Mariusz Niesyt/Archiwum parafii

Bp Piotr Greger podczas odpustowej Mszy św. w parafii św. Pawła Apostoła

Bp Piotr Greger podczas odpustowej Mszy św. w parafii św. Pawła Apostoła

Współczesny świat, mocno zglobalizowany, żyje zasadami rynku, a tym samym rządzi się zimnymi prawami podaży i popytu. Pojawia się silna pokusa wprowadzenia na rynek nawet religii - powiedział bp Piotr Greger podczas Mszy św. odpustowej w bielskiej parafii św. Pawła.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Dziedzictwo religijne Francji przemawia do młodych… i nawraca

2024-05-13 16:42

[ TEMATY ]

młodzież

Karol Porwich/Niedziela

Gotyckie katedry czy romańskie kościoły potrafią skutecznie przemówić do serc współczesnej młodzieży, a wręcz zainteresować ją chrześcijaństwem. We Francji są na to twarde dowody w postaci młodych dorosłych, którzy proszą o chrzest. W tym roku odnotowano tam rekordową liczbę nawróceń na katolicyzm. Okazuje się, że w co trzecim przypadku u początku wiary stało spotkanie z chrześcijańską sztuką sakralną.

Ks. Gautier Mornas zebrał informacje na ten temat we wszystkich francuskich diecezjach. „Skonsultowaliśmy się ze wszystkimi zespołami we Francji, które towarzyszyły dorosłym w ich przygotowaniach do chrztu przez ostatnie pięć lat. Prawie 35 proc. ochrzczonych przyznało, że dziedzictwo religijne było głównym i obiektywnym powodem ich nawrócenia”. W rzeczywistości nie jest to nic nowego. Czyż i Paul Claudel nie wszedł na drogę wiary po wizycie w katedrze Notre-Dame? - pyta kapłan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję